sobota, 24 czerwca 2017

#WSKRÓCIE: "Łaska" Anny Kańtoch | "Listy do brata" Van Gogha | "Kraina śniegu" Yanusariego Kawabaty


Tak, dobrze widzicie, moi drodzy, to nowy pseudocykl na blogu. Jego powstanie jest spowodowane faktem, iż czytam sporo powieści, które niekoniecznie mam potrzebę i czas recenzować w pełnym wymiarze. A w najbliższych miesiącach pojawi się takowych prawdopodobnie jeszcze więcej w związku z lekturą książek do olimpiady. Brak jakiejkolwiek wzmianki nie jest wyjściem, ponieważ później dopytujecie się w komentarzach do podsumowań miesiąca o konkretne pozycje, więc i tak coś o nich w końcu piszę. Osobny post wydaje się dużo lepszym pomysłem. Wstępnie będzie ukazywał się jeden miesięcznie, chyba że liczba książek znacząco wzrośnie lub zmaleje.

Tym razem przygotowałam dla Was trzy pozycje przeczytane przeze mnie w maju. Smacznego!


ŁASKA
Anna Kańtoch

Rok 1955. W lesie odnaleziona zostaje sześcioletnia Marysia, która zaginęła tydzień wcześniej. Na odzieży i ciele ma plamy zaschniętej krwi. Jak dziewczynce udało się przetrwać? Czy ktoś jej pomógł? Co się wydarzyło? Marysia nic nie pamięta. Jej ciotka mówi, że czasem zapomnieć to łaska.

Rok 1985. Maria jest już dorosła, ale tajemnica sprzed lat nadal kładzie się cieniem na jej życiu. Kobieta pracuje jako nauczycielka w miejscowej podstawówce. Pewnego dnia jej nastoletni uczeń zamiast kartkówki oddaje jej rysunek przestawiający czworo dzieci i Kartoflanego Człowieka. Prosi ją o pomoc. Tego samego dnia zostaje znaleziony w miejskim parku powieszony na gałęzi.

Zostawiłam okładkowy opis, bo świetnie oddaje klimat tej powieści. A klimat jest w jej przypadku słowem-kluczem. Z jednej strony mamy szary, małomiasteczkowy PRL, a z drugiej - prawdziwy mrok i gęstą atmosferę. Akcja jest bardzo niespieszna, ale za jej pomocą autorka konsekwentnie buduje napięcie, tak że od książki nie sposób się oderwać. Rozwiązanie może i wydaje się nieco przekombinowane, lecz prosty sposób, w jaki spaja ono znane nam fakty, znacznie je uwiarygadnia. Całości dopełniają ciekawe, wielowymiarowe postaci. Jako niespecjalna miłośniczka kryminałów - bardzo polecam.


Autor: Anna Kańtoch
Tytuł: "Łaska"
Seria wydawnicza: Ze Strachem
Wydanie: Czarne, 2016
Stron: 397
Rok I wydania: 2016
Gatunek: kryminał
Werdykt: polecam



LISTY DO BRATA
Vincent Van Gogh

Jak sam tytuł wskazuje, jest to wybór listów, które Vincent Van Gogh pisał przez całe swoje życia do brata, Theo. I tutaj powiem Wam coś dziwnego: tę książkę trzeba zacząć, nie trzeba kończyć. Ja sama nie zdzierżyłam, Vincent okazał się zbyt upierdliwym człowiekiem jak na moje nerwy. Ale już samo to świadczy o jakości książki i o tym, za co kochamy epistolografię: za szczegółowy obraz fascynującej osobowości.

Vincent, jako osoba wielce introspektywna, ofiarował nam bogate opisy swoich wewnętrznych przeżyć, na które możemy jednak spojrzeć obiektywnie. Widzimy, że jego wrażliwość wiązała się z zamknięciem na mentalność innych ludzi. Potrafił przejść od euforii w poczucie głębokiej beznadziei. Pragnął w życiu czegoś więcej, ale jego mieszczańskie otoczenie, w tym rodzice, zupełnie go nie rozumiało. Był męczący; gdy zafiksował się na jednym punkcie, nie było zmiłuj; łatwo zrażał do siebie ludzi.

Jednocześnie Listy do brata są skarbnicą inspirujących cytatów oraz obrazem pełnej ufności relacji Vincenta z bratem. Theo poznajemy wyłącznie pośrednio (jego listów nie zamieszczono), ale i tak uzyskujemy o nim wiele informacji. Niejednokrotnie zdumiewała mnie cierpliwość, z jaką odnosił się do brata. I choć książki nie ukończyłam (to niemal sześćset stron drobnym drukiem), to nie uważam jej za czas stracony. Na pochwałę zasługują również notki biograficzne od redakcji, które sprawiają, iż otrzymujemy kontekst do opisywanych wydarzeń i nie potrzebujemy żadnych innych opracowań. Sto razy lepsze od biografii.


Autor: Vincent Van Gogh
Tytuł: "Listy do brata"

Oryg. tytuł: Lettres à son frère Theo"
Wydanie: Czytelnik, 1964
Tłumaczenie: Joanna Guze, Maciej Chełkowski
Ilustracje: Vincent Van Gogh
Stron: 587
Rok I wydania: 1914 (PL - 1964?)
Gatunek: epistolografia
Werdykt: polecam - nie polecam



KRAINA ŚNIEGU
Yanusari Kawabata

Kraina śniegu bardzo mnie zawiodła. A może raczej zawiodłam ja. Akcja tej krótkiej powieści rozgrywa się w górskiej miejscowości turystycznej, gdzie główny bohater poznaje dwie młode kobiety: gejszę, Komako, oraz opiekującą się chorym mężczyzną, Yoko. Domyślam się, że autor chciał poprzez zestawienie tych dwóch postaci kobiecych nam coś przekazać. Jednak po raz pierwszy w poznawaniu literatury japońskiej, dogłębne zrozumienie lektury okazało się dla mnie niemożliwe za sprawą czegoś w rodzaju bariery kulturowej. To powieść mocno osadzona w tradycyjnej japońskiej symbolice i bez jej znajomości lektura staje się po prostu uboga. Możemy zachwycać się elementami składowymi: prostym, ale poruszającym wszystkie zmysły, stylem czy intrygującymi bohaterami, ale nie pojmiemy całościowego obrazu. Zabrakło porządnego posłowia, w którym jakiś japonista objaśniłby go czytelnikowi. A tak - nie polecam.

PS. Koleżanka, która czytała powieść zarówno po polsku, jak i w oryginale, donosi, iż w tłumaczeniu wydarzenia z początku książki zostały przemieszane. Nie przeszkadza to w odbiorze, bo chodzi o retrospekcje, ale, niemniej, bardzo dziwi.


Autor: Yanusari Kawabata
Tytuł: "Kraina śniegu"

Oryg. tytuł: "Yukiguni"
Seria wydawnicza: Literatura Współczesna
Wydanie: PIW, 1969
Tłumaczenie: Wiesław Kotański
Stron: 156
Rok I wydania: 1937 (PL - 1964)
Gatunek: literatura piękna
Werdykt: nie polecam